karolaroundtheworld - Madera

Madera - tydzień na wyspie wiecznej wiosny

Kilka lat temu w radiu RMF Fm został ogłoszony konkurs, w którym nagrodą główną była wycieczka na Maderę. Prowadzący audycję zachwalał wyspę jako piękny zakątek świata z niezapomnianymi wrażeniami. Do tamtej pory nazwa miejsca kojarzyła się raczej tylko z winem Madera lub przynależnością do kontynentalnej Portugalii. Z biegiem czasu doszła jeszcze jedna postać, dzięki której wyspa świetnie się promuje czyli Christiano Ronaldo - jeden z najlepszych piłkarzy świata. Napastnik Realu Madryt urodził i wychował się w dzielnicy Santo Antonio, skąd jako nastolatek przeniósł się do Lizbony w celu szlifowania swojego nieprzeciętnego talentu.

Zaczytując się w kartach historii okazało się, że na początku lat 30-tych ubiegłego wieku na Maderze odpoczywał także Józef Piłsudski a zupełnie niedawno spędzał tam urlop Ryszard Petru. Zapewnie wszyscy napawali się wyjątkowym klimatem bo jak wiadomo Madera jest określana mianem "wyspy wiecznej wiosny". Panuje tam optymalna temperatura podczas całego roku, nie ma skrajnych upałów, pozwalając na bujny przyrost terenów zielonych. Położona jest na Oceanie Atlantyckim, w niedalekiej odległości na  północ od archipelagu Wysp Kanaryjskich, tak uwielbianych przez polskich podróżników

Połączenie Bristol - Funchal obsługiwała linia Easy Jet i lot trwał ponad 3 godziny. Zachodziła obawa, że loty mogą zostać odwołane bądź znacznie opóźnione z powodu strajku francuskich kontrolerów ruchu powietrznego, jednak nie doszło do żadnej skrajnej sytuacji i po jedynie 30-minutowym oczekiwaniu wystartowaliśmy z lotniska. Lądowanie obyło się bez żadnych niespodzianek i postawiliśmy stopę na maderskiej ziemi. Po wyjściu z samolotu można było odczuć różnicę pomiędzy deszczową aurą w Anglii a bezchmurną i wiosenną na Maderze. Wracając do samego lotniska jego usytuowanie jest wyjątkowe - położone na górzystym wybrzeżu z pasem do lądowania z obu stron zakończone wodami Atlantyku. Pas startowy po części opiera się na betonowych kolumnach wkomponowanych w ocean, dzięki czemu jego długość pozwala na bezpieczne lądowanie. Według niektórych rankingów lotnisko na Maderze jest drugim po Gibraltarze najniebezpieczniejszym w Europie, a dziewiątym na świecie i linie lotnicze wysyłają  tam tylko najbardziej doświadczonych pilotów.

Po odebraniu kluczyków od auta można było się udać w stronę naszego hotelu, położonego na zachodnim wybrzeżu Funchal. Hotel dzielił się na trzy segmenty, z czego najatrakcyjniejszym był ten trzeci, usytuowany nad skalistym wybrzeżem. Posiadał on wypielęgnowany ogród, z egzotycznymi roślinami, basen i punkty widokowe a wewnątrz znajdowała się restauracja, basen, jacuzzi i sauna. Większość gości stanowili Niemcy, często w wieku emerytalnym, więc można było powiedzieć, że nasza grupa znacznie zaniżała średnią wieku. Pierwszy dzień pobytu na wyspie poświęciliśmy na zbadanie otaczającego terenu, darując sobie dalsze wycieczki.

Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się w trasę na północ wyspy w kierunku miejscowości Sao Vicente, gdzie zwiedziliśmy GRUTAS DE SAO VINCENTE czyli centrum wulkaniczne i jaskinie. Wstęp kosztował 8 euro i obejmował wycieczkę z przewodnikiem w głąb jaskini. Podczas trasy można było zobaczyć krystalicznie czyste źródła i małe jeziorka, a także zapoznać się z korytarzami powstałymi z lawy.

Po minięciu malowniczego miasteczka Sao Vicente kierowaliśmy swoje kroki do miejscowości Porto Moniz, gdzie znajdowała się wyjątkowa atrakcja - naturalne baseny skalne ukształtowane przez zastygłą lawę. Niska temperatura nie odstraszyła amatorów kąpieli, którzy po przełamaniu pierwszego szoku związanego z lodowatą wodą wypływali na skraj basenu, skąd mogli obserwować wzburzone fale Atlantyku. Ośrodek funkcjonuje niby do 17.30, ale nie było żadnego problemu aby skorzystać z kąpieli po tej godzinie .



Zachodnia część wyspy nie jest tak zagospodarowana jak południe. Są to w większości tereny rolnicze, łąki i pastwiska położone na zboczach, gdzie gospodarze wypasają bydło. Trasa tą częścią wyspy wiedzie przez niekończące się serpentyny, wspinając się na tereny położone na wysokości powyżej 1000 metrów nad poziomem morza. Drogi są wąskie i liczne zakręty nie pozwalają na rozpędzenie auta. Część trasy wiedzie lasem wawrzynowym, który jest pozostałością historycznego, ogromnego poszycia leśnego pokrywającego większość Europy aż do okresu zlodowacenia. Zachodnia część trasy kończy się dla naszej ekipy w miejscowości Cahleta, tuż przy piaszczystej plaży, gdzie po krótkim odpoczynku udaliśmy się dalszą trasę. Niestety, po przyjściu na parking czekała na nas niemiła niespodzianka - mandat za brak opłaty. Nie zauważyliśmy znaku mówiącego o uiszczeniu należności i musieliśmy zapłacić "frycowe" za brak spostrzegawczości. Wysokość mandatu nie była wielka - 4 euro, jednak na początku zauważyliśmy większą kwotę wynoszącą ponad 160 euro. Na szczęście była to tylko kwota karna za nieterminową zapłatę.


 

 

W piątek czyli trzeciego dnia pobytu udaliśmy się do centrum Funchal, gdzie odwiedziliśmy Mercados dos Lavradores czyli miejski targ. Po drodze spotkaliśmy grupę wycieczkową z Polski, która także zamierzała się zapoznać z lokalnymi specjałami. Od wejścia można było doznać oczopląsu od różnorodności kolorów - owoce, warzywa czy kwiaty oferowane przez sprzedawców były wyjątkowe bo niektóre owoce są dostępne tylko Maderze. Przykładem jest hybryda banana i ananasa czyli monstera deliciosa. Mogłoby się wydawać, że za jego wyjątkowością idzie także smak, jednak tak nie było bo pikantny smak tej hybrydy nie każdemu przypadnie do gustu.  


 

Po opuszczeniu targowiska skierowaliśmy swoje kroki do jednego z najbardziej rozpoznawalnych punktów dla fanów piłki nożnej czyli muzeum Christiano Ronaldo. Znajduje się ono w reprezentatywnym miejscu czyli tuż przy porcie, obok cumujących statków wycieczkowych. Tuż przy wejściu na przechodniów spogląda brązowy pomnik samego Christiano, wokół którego gromadzą się chętni do zrobienia pamiątkowej fotki.

Wejście do muzeum kosztuje 5 euro i po przejściu schodami na dolną kondygnację można się poczuć jak podczas wizyty w muzeum nie jednej osoby, tylko klubu piłkarskiego. Niektóre profesjonalne drużyny nie zdobyły tylu trofeów co sam Ronaldo. Znajdują się tutaj złote piłki, buty, medale czy puchary a także listy do piłkarza, z czego nawet kilka od polskich fanów. Po wyjściu z muzeum można kupić sobie pamiątkę z logo CR7 w firmowym sklepie. Kolejnym punktem związanym z najsławniejszym obywatelem wyspy jest jego hotel, pod nazwą CR7, znajdujący się w tym samym budynku co muzeum.


 

Na dalszą część dnia była zaplanowana wycieczka do miejscowości o nazwie Rabacal, skąd mieliśmy się udać trasą wzdłuż sławnych lewad do dwóch malowniczych wodospadów. Lewady są małymi kanalikami, którymi dawni mieszkańcy pozyskiwali wodę z wyżej położonych terenów. Wybraliśmy drogę przez miejscowość Encumeada i ta decyzja okazała się chybiona.  Wąska trasa wijąca się długimi serpentynami, do tego słabo oznaczona spowodowała mały zamęt wśród naszej ekipy. W pewnym momencie stanęliśmy w środku lasu przy tablicy informacyjnej i po prostu nie wiedzieliśmy czy jedziemy w dobrym kierunku czy faktycznie pobłądziliśmy. Pomimo tego w dalszym ciągu kontynuowaliśmy podróż w górę aż w końcu dojechaliśmy do skrzyżowania na którym pojawił się znak Rabacal.

W końcu dojechaliśmy na miejsce, jednak z powodu późnej pory nie zdecydowaliśmy na kilkugodzinną wyprawę i nie chcieliśmy błądzić podczas zapadających ciemności. Wykonaliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy w stronę Porto Moniz. Mogłoby się wydawać, że zjazd z płaskowyżu położonego na wysokości ponad 1300 metrów okaże się pestką, jednak tak nie było. Po przejechaniu 2 kilometrów wjechaliśmy w … chmurę! Jakby tego było mało niekorzystne warunki pogodowe towarzyszyły nam podczas całej drogi aż do zjazdu na wybrzeże. Nie można było jechać szybciej z powodu całkowitego braku widoczności, a mijające nas auta używały świateł awaryjnych.  Zbłądziliśmy kilka razy poznając wioski zatopione we mgle ale w końcu dojechaliśmy do naszego celu jakim były naturalne baseny, o których wcześniej była mowa. Po orzeźwiającej kąpieli wróciliśmy do hotelu na ostatnią noc przez wylotem.


 

Sobota była naszym ostatnim dniem pobytu na Maderze, więc jednym z obowiązkowych punktów była wizyta na meczu piłkarskim. Uniao de Madeira występuje na zapleczu portugalskiej ekstraklasy i gra na stadionie położonym wśród wzgórz. Patrząc na stadion z lotu ptaka robi on niesamowite wrażenie. Oprócz piłkarzy stadion jest miejscem w którym trenują lekkoatleci, z racji tartanowej bieżni. Mecz ogólnie trochę rozczarował swoim poziomem i skończył się remisem bezbramkowym. Jednak nie przebieg meczu frapował nas najbardziej…

Podczas jazdy na stadion dostaliśmy smsa od Easy Jet informującym o odwołaniu sobotniego lotu i przełożeniu go na wtorek.

Nie do końca byliśmy pewni co mamy robić i udaliśmy się na lotnisko. Po przyjeździe zobaczyliśmy jedną rzecz - chaos. Tysiące osób czekających w kilometrowych kolejkach do punktu informacji i niepewność jaka rysowała się na ich twarzach. Na szczęście kilkugodzinne oczekiwanie nas ominęło i po szybkiej rozmowie z przedstawicielką Easy Jet dowiedzieliśmy się, że musimy we własnym zakresie zabukować sobie hotel i zapłacić za wyżywienie, po czym  dostaniemy zwrot kosztów pobytu.

Rad nie rad trzeba było się pogodzić z faktem utknięcia na wyspie i skupić się na formalnościach. Ponownie zabukowaliśmy auto już bez okazyjnej ceny oferowanej wcześniej w pakiecie z biletem lotniczym a także hotel. Ten drugi udało nam się zarezerwować dopiero w barze hotelu Christiano Ronaldo, gdyż na lotnisku bardzo słabo działała sieć wifi. Dostępność miejsc noclegowych malała w oczach ale nam udało się zabukować apartament położony w północnej części Funchal. Ulica przy której znajdowało się nasze mieszkanie nie była dostępna w nawigacji, więc straciliśmy kolejną godzinę na jej odnalezienie. Na szczęście spotkaliśmy się z przyjaźnią Maderczyków, gdzie jedna z mieszkanek zaoferowała nam swoją pomoc i pilotowała nas do samego apartamentu. Po krótkim oczekiwaniu na landlorda, podpisaniu umowy i pokazania mieszkania wreszcie mogliśmy odpocząć po ciężkim i długim dniu.

W niedzielę mieliśmy jeden cel - ponowny wyjazd do Rabacal i zwiedzenie dwóch malowniczych wodospadów. Udaliśmy się tam o wiele łatwiejszą drogą ze strony południowej wiodącą lasem wawrzynowym. Po dojechaniu udaliśmy się pieszo w dół kilkukilometrową trasą wzdłuż lewad, aż dotarliśmy do celu naszej eskapady. Osobliwy wodospad, 25 Fontes, jak nazwa wskazuje składa się z jednego głównego cieku i reszty. Robi piorunujące wrażenie wśród turystów zachwyconych jego pięknem. Droga powrotna prowadzi pod górkę, więc trzeba okazać się niezłą kondycją aby wejść z powrotem bez zadyszki. Wyczerpujący marsz był na tyle uciążliwy, że tylko piszący te słowa jako jedyny udał się do drugiego wodospadu Risco. Nie był on tak malowniczy jak poprzedni, ale też miał swój urok. Wcześniej można było wejść za jego strumień i obserwować go z wewnątrz, niestety krata wkomponowana w przejście informowała stanowczo - STOP!


 

Następny dzień upłynął nam na eksploracji północnej części od miejscowości Faial przez Santanę, Sao Jorge, Ponta Delgada skończywszy na Sao Vicente. Trasa była dość wymagająca z racji oczywistych serpentyn i wąskich przejazdów. Jest to część rolnicza, o słabej infrastrukturze i niezbyt często odwiedzana przez turystów. Jeśli chodzi o widoki to pozytywne wrażenia będą gwarantowane, co kilka kilometrów są wytyczone miejska skąd można wykonać ciekawe ujęcie nieujarzmionych fal oceanicznych rozbijających się o przybrzeżne skały.

Jeden ranek z naszej wycieczki poświęciliśmy na odwiedzenie dzielnicy w której wychował się Christiano Ronaldo. Nazywa się Santo Antonio i jest położona na przedmieściach Funchal. Ulica na której wyrastała gwiazda Realu Madryt jest ulokowana na bardzo pochyłym terenie i zapewne młody Christiano wspinając się codziennie po stromych górkach wyrabiał sobie podstawy do imponujących obecnie mięśni nóg pozwalających mu górować nad rywalami.

Ostatni dzień ruszyliśmy na wschód czyli półwyspu Sao Lourenco. Jest jednym z najładniejszych zakątków Madery i chętni mogą się przejść kilkukilometrowym szlakiem. My ograniczyliśmy się na kilku pamiątkowych ujęciach i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wstąpiliśmy do jednej z restauracji i zamówiliśmy obiad. Jak się okazało posiłek prawie stanął nam w gardle jak zobaczyliśmy relację z lotniska i przeczytaliśmy informację o odwołanych lotach! Czyżby kolejne dni oczekiwania w maderskim Alcatraz? Na szczęście nasz lot nie został odwołany ani przekierowany na pobliskie Azory i udało nam się wylecieć do Bristolu.


 

 

W sumie przejechaliśmy 730 kilometrów i zobaczyliśmy większość najważniejszych punktów na wyspie. Przemieszczając się autem można zauważyć jedną charakterystyczną rzecz - dziesiątki wydrążonych w skale tuneli, gdzie niektóre maja po 3 kilometry długości. Fundusze na tę inwestycję, poprawiając komunikację na wyspie, dotowała Unia Europejska od 1986 roku, kiedy Portugalia stała się częścią wspólnoty. Autostrady łączące poszczególne miasta są dwupasmowe i bardzo dobrze się po nich jeździ. Za to mniej ważne trasy, szczególnie w stolicy, są bardzo wąskie i położone na stromych zboczach, więc bez dobrego hamulca ręcznego i sprawnie działającego sprzęgła nie sposób się obyć. Budowa tuneli miała też skutki uboczne bo znaczna część wyspy jest "wycementowana" powodując katastrofy naturalne takie jak powodzie czy osuwające się lawiny błotne.

Podsumowując cały pobyt na Maderze można z całym sercem polecić to miejsce jako idealne miejsce do spędzenia urlopu dla osób aktywnych. Nieodłącznym atrybutem jest wypożyczone auto, którym można objechać całą wyspę i być niezależnym. Pogoda jest umiarkowana, nie ma żadnych mrozów czy skrajnych upałów czyli miano wyspy wiecznej wiosny jest jak najbardziej adekwatne. Kuchnia jest także godna polecenia, szczególnie ryba espada czy wołowina nacierana wcześniej ziołami i czosnkiem, podawana w fazie skwierczenia.  Do tego pobyt w miejscu gdzie dorastał Christiano Ronaldo czyni Maderę wyjątkowym i niezapomnianym miejscem na maksymalnie tygodniowy urlop.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Dzisiaj stronę odwiedziło już 2 odwiedzający (4 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja