karolaroundtheworld - Majorka-Magaluf

Magaluf - miasto zepsucia i demoralizacji? Bez przesady!

Po skorzystaniu z wiosennej promocji Ryan Air, kiedy koszt lotu na trasie Bristol - Majorka - Bristol wyniósł bagatela 16 funtów, myślałem, że nie wybiorę się na główną wyspę Balearów przez dłuższy czas. Jednak ponownie miejscem spędzenia kilku słonecznych dni stała się Majorka a dokładnie Magaluf.

Magaluf jest poza sezonem małą i cichą miejscowością, położoną na południe od stolicy wyspy - Palmy. Obraz zmienia się sezonie turystycznym, kiedy staje się miejscem predestynacji szczególnie turystów brytyjskich. Większość barów, pubów, dyskotek czy restauracji jest angielska. Od lat Magaluf jest miejscem w którym można znaleźć mało wyszukaną rozrywkę czyli imprezy do białego rana w dobrym towarzystwie. Nie wszystkim to się podoba. Ostatnio nawet władze hiszpańskie zamierzały zmienić wizerunek miasta na bardziej przyjazne dla starszych turystów, ograniczyć spożywanie alkoholu i wprowadzić większą liczbę patroli policyjnych. Czy przyniesie to skutek w postaci zmiany wizerunku miasta? Czas pokaże.

Po majowym pobycie w El Arenas, części wyspy obleganej przez niemieckich turystów, nadszedł czas na angielską część. Po przyjeździe do miasteczka, około godziny 23-ciej, moim oczom ukazał się widok ogromnej masy ludzi, przemieszczających się wzdłuż głównej ulicy. Od razu przypomniał mi się film Inbetweeners, komedia o grupie przyjaciół spędzających wakacje w greckim resorcie Malia. W tym przypadku przeczucie mnie nie zwiodło i jak się później okazało zdjęcia do filmu, pokazującego niby Malię, były kręcone w Magaluf!

Po zameldowaniu się w pobliskim hotelu (doba hotelowa wyszła 10 euro ze śniadaniem czyli bardzo tanio i na dodatek pokoje miały balkon z widokiem na morze!), wraz z moją ekipą, udaliśmy się na główną ulicę, wzdłuż której były zlokalizowane kluby i bary. Każdy z nich był przepełniony spragnionymi tańca urlopowiczami, beztrosko spędzających swój wolny czas. Długo się nie namyślając, wtopiliśmy się w imprezowy klimat Magaluf, robiąc wycieczki po większości klubów. Gdy w jednym impreza się kończyła, szliśmy do kolejnego. Wracając z powrotem do hotelu po godzinie 6 rano, można było zauważyć licznych, ledwo trzymających się na nogach turystów, mieszających się z pracownikami śpieszącymi do pracy. Takie uroki Magaluf.

Magaluf nie ma zbyt dużo do zaoferowania dla turysty wymagającego, oprócz całonocnego imprezowania w klubach. Jest jednak ciekawa opcja dla aktywnych w postaci roweru. W miasteczku są liczne wypożyczalnie jednośladów i w cenie 5 euro można stać się posiadaczem takiego pojazdu na okres kilku godzin. Skorzystałem z tej opcji i udałem się poza to "złe" miasto. Pierwotnie miałem udać się na krótką przejażdżkę, ale w miarę oddalania się od miasta zaczęły się pojawiać drogi rowerowe prowadzące aż do stolicy Palmy. Nie zważając na odległość (ok. 25 kilometrów jedną stronę) zbliżałem się do jej granic, napawając się pięknym widokiem wybrzeża a także przystani jachtowej. Po dojeździe do najważniejszego punktu czyli katedry odpocząłem na chwilę, zrobiłem kilka zdjęć i racji zbliżającego się zachodu słońca udałem się w drogę powrotną. Jeśli chodzi o katedrę to jest to największa atrakcja na wyspie, budowa została zakończona w 1346 roku i trwała przez 100 lat. Prezentuje się znakomicie, szczególnie przy zachodzie słońca, który miałem przyjemność oglądać. Po szybkim powrocie oddałem rower do wypożyczalni, chwaląc się właścicielowi dokąd dojechałem.

Opuszczając miasto mogłem tylko potwierdzić fakt o Magaluf, jako dobrym miejscem do rozrywki i zabawy. Nie widzę nic złego w tym, gdy młodzi ludzie spędzają swój urlop czy wakacje w tym miejscu. Nie każdy musi upijać się na umór czy zachowywać się wbrew obowiązującemu prawu. Z setek tysięcy turystów odwiedzających to miejsce na pewno znajdzie się kilku, których zachowanie negatywnie wpłynie na jego obraz, tym bardziej w erze wszędobylskich tabloidów i internetu. Magaluf jest godne polecenia jako miejsce nieskrępowanej zabawy do białego rana, w sam raz dla osób młodych.